-Witam, Pannę Crawford. Proszę usiąść.-powiedział życzliwie starszy mężczyzna.-Wezwałem cię, tutaj w pierwszy dzień pracy, nie bez przyczyny. Chcę abyś dzisiaj zajęła się naszym najważniejszym klientem.
-Emm...Chętnie, ale nie wiem czy się nadaję. Przecież jeszcze nie znam całego budynku.-odparła
-Spokojnie, liczę, że Pani sobie poradzi. To będzie sprawdzenie pani umiejętności.-dodał siwy mężczyzna
-A jak wygląda ten klient?-zapytała Kimberly, w myślach wyobrażała sobie jakiegoś starego dziada, który będzie chciał się do niej dobierać.
-Proszę o to nie martwić, zobaczy go pani dziś popołudniu, A teraz żegnam.-powiedział Jim. Kimberly aby nie podpaść szefowi, szybko wyszła z biura, mówiąc ciche "Do widzenia". Spokojnie podeszła do lady. Można było powiedzieć, że kobieta była sekretarką na stażu. Kobieta cały czas powtarzała sobie, że jak zajmie się owym klientem, nie będzie musiała bać się tego, iż starci staż. Nie tracąc takich myśli Crawford zajęła się segregowaniem papierów. Jej pracę przerwał wysoki szatyn, paczący się na nią z zaciekawieniem.
-Umm..W czym mogę pomóc?-zapytała speszona.
-Jest może Harrison?-zapytał, ale nie uzyskał odpowiedzi, blondynka była w niego wpatrzona jak w obrazek. Uśmiechnął się przez co widoczne były jego dołeczki. Szatyn dobrze wiedział jak działa na kobiety i śmiało to wykorzystywał. Przecież żyję się tylko raz, trzeba się bawić. Kobieta po chwili, zrozumiała co robi i szybko, oderwała wzrok od mężczyzny. Kogoś jej przypominał, ale nie mogła sobie przypomnieć kogo.
-Przepraszam, czy mógłby Pan poczekać, pan Harrison ma teraz spotkanie, za 10 minut powinien już skończyć.-odpowiedziała na pytanie ze spuszczoną głową.
-Wiesz, że jesteś bardzo ładna?-zagadał dziewczynę, ta słysząc komplement lekko się zarumieniła- Może wyszlibyśmy gdzieś pod wieczór?-zapytał z chytrym uśmieszkiem.
-Chętnie, ale mam narzeczonego.-odparła, próbując nie zwracać na szatyna uwagi.
-A wiesz, że lubię zajęte kobiety-dodał, coraz szarzej uśmiechając się.
-Cóż, tego kwiatu pół światu-powiedziała
-A 3/4 nic nie warte.-dokończył za blondynkę.-Jestem Jack, a ty?-I wtedy blondynka zobaczyła ten znajomy błysk w oku, ten w którym się zakochała. A imię szatyna jeszcze potwierdziło, jej przypuszczenia.
-K..Kimberly.- Na to imię szatyn zesztywniał. Kimberly, jego mała Kimberly, która wyjechała do Miami, teraz jest sekretarką w Nowym Jorku. Oczy Brewer'a powiększyły się gdy przypomniał sobie jej słowa "mam narzeczonego". Nie wiele myśląc usiadł na pobliski fotel, ciągnąc za sobą 23-latkę. Usadowił ja na swoich kolanach i przyglądał się z zaciekawieniem.
-Kim ja..-jednak nie dane mu było dokończyć.
-Nie, Kim tylko Kimberly, Jack.-powiedziała, kobieta miała mętlik w głowie.
-Zmieniłaś się. Ale charakter ten sam-zaśmiał się
-Ty jakoś się nie zmieniłeś. Cały czas podrywasz wszystko co się rusza..-lekki uśmiech wkradł się na usta blondynki. Brewer tylko wzruszył z uśmiechem na ustach ramionami. Czym rozśmieszył blondynkę. Te wstała z jego kolan i bez słowa podeszła do swojego biurka. Spojrzała na komputer, i zawiadomiła szefa, że przyszedł do niego Jack Brewer. Jim słysząc to nazwisko, jak torpeda wyleciał ze swojego biura. Szybko powitał szatyna i zaprowadził go do swojego biura.
***
-Panno Crawford.-Usłyszała głos szefa
-Słucham?
-Oprowadzi pani naszego gościa, po naszym budynku.A jutro z samego rana proszę przyjść do mnie do biura.-oznajmił, nie czekając na reakcję blondynki. Zadowolony szatyn, patrzył się na Kimberly, śmiejąc się coraz szerzej.
-Spokojnie, nie musisz nie oprowadzać, znam ten budynek bardzo dobrze. Ale widzę, że tobie przyda się wycieczka. Chodź-pociągnął blondynkę w stronę windy, szatyn pokazał, blondynce wszystkie miejsca w budynku.
-Chodź, zostało coś jeszcze.- dodał i poprowadził dziewczynę na dach budynku. Crawford była onieśmielona tym widokiem. Podeszła do barierki i patrzyła się na wiecznie żyjący Nowy Jork.
-Skąd znasz to miejsce?-zapytała po chwili ciszy.
-Każdy tutaj zaczynał.-odpowiedział podchodząc do dziewczyny.delikatnie objął ją w tali, przytulając do siebie. Kimberly wtuliła się w jego tors. Nie ukrywała, że za tym tęskniła. Nawet bardzo. Jack podniósł jej podbródek, i delikatnie musnął jej usta. Widzą, że Kimberly go nie odpycha, wpił się jej w usta. Całował ją zachłannie, jakby to był ich ostatni pocałunek. Crawford, była jak pod zaczarowana, nie mogła oprzeć się Brewerowi.Jednak kiedy ręce szatyna zeszły na jej pośladki, ta opamiętała się co robi.
-Nie, nie, nie...to nie może się powtórzyć.-krzyknęła-Za 3 miesiące będę mężatką. A z tobą to już przeszłość.
-Kochasz go?-zapytał, zbijając Kimberly z tropu.
-Co?-zapytała nie dowierzając
-Kochasz go?-powtórzył patrząc na dziewczynę
-Jak śmiesz, tak mówić.
-Zadałem bardzo proste pytanie Kim. Nie jest trudne.-powiedział ze spokojem. Kimberly nie wiedziała co powiedzieć. Kocha Spencera, ale gdy zobaczyła Jack'a, stare uczucie powróciło. Była w kropce, więc wolała nie odpowiadać.
-Chyba już koniec wycieczki. Do widzenia Jack-powiedziała szybko, po czym zeszła na parter zabierając swój płaszczyk i wyszła.
Do domu nie szła zbyt długo.Szybko weszła do domu, po czym usiadła zrezygnowana w fotelu. Cały czas chodziło jej pogłowie pytanie które zadał jej Brewer. Niby takie proste, a jednak nie do końca. i więcej myślała tym bardziej przekonywała się z myślą, że uczucie do szatyna nigdy nie wygasło. Jednak kocha również Spencera. Przecież gdyby go nie kochała, nie była by niedługo jego żoną.
-Ten świat się na mnie uwziął-powiedziała sama do siebie. Kobieta poszła do kuchni, wyjmując wczorajszą sałatkę, ledwo wzięła ją do buzi, a przyszedł do niej SMS. Zdziwiła się gdy zobaczyła od kogo, on jest.
Zdziwiona kobieta, szybko odpisała, że będzie .Była ciekawa co Jack chce jej powiedzieć. Przez te dwie godziny Kimberly zajęła się sprzątaniem domu, kiedy wybiła już 18:30, blondynka przebrała się i ruszyła w stronę kawiarni. Powoli weszła do środka rozglądając się z Brewerem. Zobaczyła go na kanapie, więc szybko do niego podeszła. Usiadła koło niego.
-Co chciałeś?-zapytała
-Pogadać-odpowiedział-Kim, wiem, że tym pytaniem cię
-Kocham go-przerwała mu Crawford-ale tez kocham ciebie-dodała.
-Co?-zapytał Brewer, do którego słowa dziewczyny przychodziły z opóźnieniem
-Wiesz, myślałam, że kocham tylko Spencera. Ale kiedy ty się zjawiłeś, dotarło do mnie, że ja..umm..no nie przestałam cię nigdy kochać.
-To co z tym zrobisz?-zapytał ciekawy mężczyzna.
-Nie wiem-odparła.-To ciężka decyzja.-jednak Brewer już jej nie słuchał. W głowie brzmiały mu tylko te słowa "też kocham ciebie", nie zwracając na reakcje Kim, lekko pocałował ją w usta. Ta nie protestowała, chciała być teraz tylko z nim.
-Chodźmy do mnie-mruknął jej do ucha,przygryzając płatek jej ucha. Wziął ją za rękę i zaprowadził do swojego BMW. Po niespełna 10 minutach byli pod wielką willą. Kimberly nie mogła uwierzyć, że Jack mieszka w tak wielkim domu.Wysiadła z samochodu po czym podeszła do szatyna.
-Dorobiłeś się-zaśmiała się lekko.
-A w Seaford nikt we mnie nie wierzył-udał obrażonego. Jednak zraz uśmiechnął się i otworzył drzwi do swojej twierdzy. Cóż Jack, zawsze miał dobry gust, jednak wystrój tego domu, przechodzi wszelkie granice. Nawet ja bym go lepiej nie urządziła.Jack gdy tylko zamknął drzwi, od razu pocałował Kimberly. Zsunął z niej jej narzutkę, a dziewczyna szybko ściągnęła swoje buty. Po tej czynności szatyn wziął blondynkę do sypialni, gdzie delikatnie położył się na niej, podtrzymując się łokciami. Jednym ruchem zdjął z Kim bokserkę, dzięki czemu bez przeszkód mógł całować jej piersi.Dziewczyna jęknęła kiedy szatyn lekko ją ugryzł. Swoimi małymi paluszkami, zaczęła rozpinać koszulę Brewer'a ukazując jego wyrzeźbiony tors, pokryty kilkoma tatuażami. Usta kobiety szybko znalazły się na klatce piersiowej Jack'a. Jednak szatyn przerwał jej zbliżając swoje usta do jej. Delikatnie rozpiął jej spodnie i ściągnął je z niej.Mężczyzna zaczął całować jej brzuch, robiąc na nim malinkę. Kim czuła się jak nigdy dotąd. Już dawno z nikim nie spała. Prosiła Spencera kilka razy o to, jednak on powiedział, że będzie z nią spał dopiero po ślubie. Do rzeczywistości przywrócił ją, Jack, który zaczął całować blondynkę po lini żuchwy. Kimberly szybko odpięła spodnie szatyna zsuwając je stopami.Brewer szybko ściągnął z blondynki stanik. Nie mógł przestać patrzeć się na Crawford. Nie przypuszczał, że taka chudziutka, mała blondyneczka, może tak seksownie wyglądać. Jednak szybko się opamiętał i zaczął jeździć językiem po ciele Kimberly. Lizał ją po piesiach, brzuchu aż dotarł do jej kobiecości. Zsunął z niej majtki, po czym zaczął całować jej przyjaciółkę. Kimberly jęczała z podniecenia. Czuła na całym ciele czystą rozkosz. Szybko zdjęła z chłopaka bokserki, ukazując jego męskość. Ten delikatnie ją pocałował, jedną rękę masował jej kobiecość. Aż w końcu połączył ich w jedno.
Wow to jedyne słowo jakie da mi się z siebie wydusić oczywićcie pasa tymi co teraz pisze hahaha. Kochana masz ogromny talent <334 jesteś boska, a ta akcja z powrotem Jack'a... zajebista szybko dwaj nexta nie mogę się doczekać. Papa Spencer
OdpowiedzUsuńtak więc... ten komentarz miał być długi, zważywszy na to, że na tym blogu jestem pierwszy raz, ale taki bie będzie. twojaa wina. tylko twoja !
OdpowiedzUsuńZATKAŁO MNIE :O TEN ROZDZIAŁ JEST GENIALNY !
MATKO BOSKA, JESTEŚ NIESAMOWITA !
zyskałaś nową stałą czytelniczkę, kochana :D
czekam na nn ;*
Ale to jest super!
OdpowiedzUsuńJack i Kim.. mrrauu, co za scenka.
Czekam na next.
Ohoho, co tam sie dzieje.. Nie spodziewalam sie takiego obrotu spraw, zadziwilas mnie, ale pozytywnie. xDD Bardzo fajny rozdzial. :D Dodaj szybko nastepny. ;***
OdpowiedzUsuńTo dopiero drugi post, a ja i tak kocham tego bloga. Tak po prostu go uwielbiam, bo jest meeega. No to kiedy kolejny? Czekam baaaardzo niecierpliwie na dalsze wydarzenia. Buziaczki. xoxo
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.
OdpowiedzUsuńBędę ciebie czytała.
Zapraszam do siebie, to nie reklama tylko zaproszenie
http://do-wyboru-do-koloru-projekty.blogspot.com/
no weź coś dodaaaj !
OdpowiedzUsuńczekam tu i czekam !
No po prostu BOSKI
OdpowiedzUsuńZatkało mnie gdy to przeczytałam
czekam na nn