-Co oni tutaj robią?-zapytałam szeptem
-Niespodzianka!-odpowiedział równie cicho, przytuliłam go lekko i podeszliśmy do naszej starej paczki. Kiedy Martha obróciła się i zobaczyła mnie za sobą, pisnęła i szybko mnie przytuliła. Widziałam jak Jack wita się z Jerry'm i jakimś innym chłopakiem. Woodley przytulała mnie tak mocno, że omal nie zemdlałam. Jak tylko nadarzyła się okazja szybko wyrwałam się z jej objęć, przywitałam się z Jerrym i podeszłam do nieznajomego bruneta którym okazał się być Milton. Nie mogłam uwierzyć, że to on. Gdzie się podział ten chuderlawy rudzielec. Teraz na jego miejsce przyszedł szczupły brunet z lekkim zarostem. Przytuliłam go po czym siadłam na kanapę. Tam od razu byłam zarzucona milionami pytań.
-No to opowiadaj nam, co się u ciebie działo przez te 8 lat.-powiedziała Martha
-Nie ma co opowiadać. Mieszkałam w Miami, ale jakieś 2 tygodnie temu przeprowadziłam się do Nowego Jorku i jestem sekretarką w Word Wide Television.-odpowiedziałam spokojnie
-A wy jesteście razem?-wiedziałam, że ktoś o to zapyta. Nie mam bladego pomysłu co im odpowiedzieć.
-Nie, pracujemy razem.-odparł Jack-Kim ma narzeczonego.-dokończył
-Naprawdę! Jak się nazywa? Miły jest? A ma kasę?-nagle miliony pytań leciały z ust moich przyjaciół. Od odpowiedzi uratowała mnie ciemna blondynka która przywitała się ze wszystkimi poza mną a na Brewer'a spojrzała jak na mordercę. Szatyn przewrócił oczami na jej zachowanie.
-Czego chcesz?-zapytał szorstko, jak nigdy.
-Kasy-kogoś mi przypominała
-Nie będę cię utrzymywał, jesteś już dorosła Diane-odparł zdenerwowany Jack. Ale zaraz jak on do niej powiedział? Diane? To jego mała siostra?
-Diane?-zapytałam nieśmiało, dziewczyna odwróciła się, wtedy mogłam się jej przyglądnąć. Wyglądała tak samo jak starszy Brewer, te same pieprzyki, gęste włosy, dołeczki, mały nos, duże oczy, po prostu damska wersja Jack'a.
-Kim?-szepnęła dziewczyna, po czym przytuliła się do mnie.-Tęskniłam-to jedyne co udała jej się powiedzieć.Usiadła naprzeciwko Jack'a, ukradkiem spojrzałam jak posyłają sobie nawzajem nienawistne spojrzenia.
-Jak za dawnych lat- pomyślałam.
-To Kim opowiadaj o tym swoim narzeczonym.-zaczął Jerry
-Więc jest on naprawdę miłym facetem, przystojnym, i tak Jerry jest bogaty ale nie zależy mi na forsie.A no i nazywa się Victor Klimas.-uśmiechnęłam się, jednak widziałam jak Diane i Jack sztywnieją na wypowiedziane przeze mnie imię. Znają go?
-Am, ja i Diane musimy już lecieć.-powiedział szybko Jack, i razem z siostra wybiegli z kafejki, popatrzeliśmy na nich ze zdziwieniem w oczach.Jednak po chwili wróciliśmy do rozmowy. Tematy nam się nie kończyły. Dowiedziałam się, że Milton jest zaręczony z Eddie'm, Jerry szuka miłości przez internet a Martha chce jak najdłużej pozostać singielką. Wypiłam chyba z 5 kaw i podziałały na mnie w zupełnie inny sposób niż powinny, dlatego szybko pożegnałam się ze wszystkim i ruszyłam do domu.
~*~
Weszłam do domu, modląc się aby Victora nie było w domu, jednak Bóg chyba nie za bardzo się nimi przejął. Usłyszałam z salonu dźwięk telewizora. Zamknęłam cicho drzwi, lecz mężczyzna usłyszał mnie i natychmiastowo znalazł się przy mnie.
-Gdzie byłaś w nocy?-zadał pytanie szorstkim tonem. Przyznam się, że takiego Victora się bałam.
-U..u koleżanki-odpowiedziałam cicho
-Daj mi do niej numer, chce potwierdzenia, że u niej byłaś!-krzyknął niezadowolony, dopiero teraz poczułam od niego alkohol.- No czekam..kurwa mać..czekam.-przełknęłam głośno ślinę. Zawsze po alkoholu stawał się brutalny, czasami potrafi mnie uderzyć, lecz zawsze mu wybaczam. Po chwili przewróciłam się, i poczułam jak boli mnie oko. Szybko wstałam i jak najszybciej pobiegłam do mojej garderoby. Zabrałam do torebki ciuchy na jutro do pracy, zgarnęłam kosmetyki i szybko wybiegłam z domu. Zadzwoniłam do Brewer'a, jednak ten nie odbierał.Postanowiłam, iść w stronę jego domu.Przechodziłam koło jakiegoś baru i zobaczyłam czarne BMW należące do Jack'a. Wolnym krokiem ruszyłam do pomieszczenia. W środku było czuć papierosy, alkohol i narkotyki. Wzrokiem błądziłam po sali, w poszukiwaniu szatyna. W końcu zobaczyłam go przy barze, jak to miał w zwyczaju do alkoholu zawsze miał papierosa. Podbiegłam do niego i przytuliłam od tyłu, zdziwiony obrócił się. Delikatnie uniósł moja twarz, patrzył na nią z niedowierzaniem. Rzucił pieniądze na stół i pociągną mnie do wyjścia. Widziałam, że nie jest zadowolony, nic nie mówiąc otworzył mi drzwi w jego samochodzie. Posłusznie wsiadłam, przyznam się,że bałam się jechać z Jackiem. Między innymi dlatego, że jest lekko podpity, ale cóż wole to niż wracać dzisiaj do Victora. Szatyn z piskiem opon odjechał z pod baru. Jechaliśmy szybko, nawet bardzo szybko. Brewer wymijał auta z wielka wprawą. A ja coraz bardziej bałam się. Serce waliło mi jak oszalałe. Na szczęście szybko dotarliśmy do jego domu. Szybko wyszłam z auta, a Jack nadal z kamienną twarzą patrzył na mnie. Złapał mnie za rękę i wpuścił do środka. Ręką wskazał salon a on sam poszedł do kuchni. Po niespełna minucie przyszedł do salonu z butelką przeźroczystego napoju. Rozlał go do dwóch kieliszków, podał mi jeden a on sam szybkim ruchem wypił całą zawartość.
-Nie piję wódki.-powiedziałam niepewnie, Brewer popatrzył na mnie, po czym uśmiechnął się delikatnie. Pod wpływem jego wzroku, wypiłam zawartość kieliszka, krzywiąc się przy tym jak bym zjadła cytrynę.
-Dobra teraz opowiadaj-odparł
-Co?
-Dlaczego masz podbite oko?-prawie, że krzyknął na mnie. Popatrzyłam się na niego, on zmarszczył brwi, i odsunął się. Czułam, że domyślił się kto to zrobił. Znów rozlał nam trunek. A ja tak samo jak on zaczęłam się wkręcać. Może i nie lubiłam alkoholu, ale muszę teraz przestać myśleć o Victorze. Wiem, że Victor tez był pijany, ale Brewer nawet gdyby był naćpany-a kiedyś mu się to zdarzało- nigdy by mnie, ani żadnej innej kobiety nie uderzył. Po chwili picia, nic już nie ogarniałam, dziwiłam się szatynowi, jakim sposobem on po tylu dawkach alkoholu jest lekko podpity a ja ledwo stoję na nogach, cóż on jest do tego przyzwyczajony. Oparłam się o fotel i spojrzałam na stół, na którym widnieją 3 butelki wódki, w tym jedna do połowy pełna. Jack daje mi kieliszek, wypijam go szybko, lecz po nim urywa mi się film
-Nie piję wódki.-powiedziałam niepewnie, Brewer popatrzył na mnie, po czym uśmiechnął się delikatnie. Pod wpływem jego wzroku, wypiłam zawartość kieliszka, krzywiąc się przy tym jak bym zjadła cytrynę.
-Dobra teraz opowiadaj-odparł
-Co?
-Dlaczego masz podbite oko?-prawie, że krzyknął na mnie. Popatrzyłam się na niego, on zmarszczył brwi, i odsunął się. Czułam, że domyślił się kto to zrobił. Znów rozlał nam trunek. A ja tak samo jak on zaczęłam się wkręcać. Może i nie lubiłam alkoholu, ale muszę teraz przestać myśleć o Victorze. Wiem, że Victor tez był pijany, ale Brewer nawet gdyby był naćpany-a kiedyś mu się to zdarzało- nigdy by mnie, ani żadnej innej kobiety nie uderzył. Po chwili picia, nic już nie ogarniałam, dziwiłam się szatynowi, jakim sposobem on po tylu dawkach alkoholu jest lekko podpity a ja ledwo stoję na nogach, cóż on jest do tego przyzwyczajony. Oparłam się o fotel i spojrzałam na stół, na którym widnieją 3 butelki wódki, w tym jedna do połowy pełna. Jack daje mi kieliszek, wypijam go szybko, lecz po nim urywa mi się film
~*~
Budzę się przez lekkie pochrapywanie przy moim uchu. Otwieram oczy i widzę, że jestem w sypialni Jack'a. Zastanawiam się jak w ogóle się tu znalazłam, lecz później przypominam sobie wszystko z poprzedniej nocy. No nie do końca wszystko, bo pamiętam tylko urywki z mojego przebywania w domu Brewer'a. Czuję jak Jack obejmuje mnie w talii mamrocząc coś pod nosem. Śmieje się lekko pod nosem, po czym znów kładę się koło Brewer'a. Przymykam oczy i zaraz je otwieram.Powoli, wszystko mi się przypomina-wódka, pocałunek, więcej wódki, pocałunek, zaprowadzenie do pokoju. Boże, nie mogę uwierzyć, że znów spałam z szatynem. Przecież to nie może tak wyglądać, że jak pokłócę się z narzeczonym to przybiegam do Jack'a a on mnie przeleci. Jednak kiedy on koło mnie leży, czuję, że tak powinno być, że tak powinna wyglądać moja codzienność, z Jackiem u boku a nie Victorem.
Jednak nie wiedziałam, że tak będzie tak ciężko pozbyć się Victora Klimas'a z mojego życia.
**Jest, w końcu jest. Tak bardzo wasz przepraszam, że tak długo czekaliście.
Lexi, nigdy nie będę na cb zła o to, że się upominasz o rozdział bo to dzięki tobie, go napisałam. **